Ostatnia noc...
Jutro... Berlin...
A ja jestem chora, w dodatku dalej nie mam okrsu...
To tak jakby ktos chcial mi odebrac ostatnia chwila radosci... Ostatnia chwile z dziewczynkami...
Marek pisze, ciagle, jak on sie stara... Ale ja nie mam dla Niego czasu... Przykre to jest tak go ranie, a moze i nie ranie? Nie wiem. Nie chce o tym myslec, bo zaczyna mnie to wszystko cholernie bec i dolowac... Chyba mam dosc...
Osobiscie chce do Andrzeja, tesknie za Jego glosem, dotykiem i cieplem Jego ciala jak sie do niego przytulam. Po prostu za Nim... ;( Za Jego obecnoscia, chce zeby byl, ale sama jestem sobie winna ;( glupia trzeba sie urodzic... ;( ;(
"Ale to juz koniec, to nie wroci wiecej, i choc tyle sie zdazylo..." Wlasnie skonczylo i nie wroci ;(
NIE LUBIE POZEGNAN I WYJAZDOW...