poniedziałek, 12 maja 2014

Lęk...

Cześć chudzinki <3

Z góry Was przepraszam za tego posta, jest nie jasny i chaotyczny, ale musiałam to z siebie "wyrzucić" a nie chcę tego mówić narzeczonemu, nie chcę by wiedział że znów zaczynam sie bać, w najgorszych momentach gdy mieszkałam z przyjaciółką On zarywał noce by pilnować razem z swoimi kolegami czy wszystko jest w porządku żebym czuła się bezpieczna i załatwiał mi "opiekunów" na cały dzień. Ale teraz nie może tego zrobić wiec nie chcę go martwić, a wiem że za parę dni będzie lepiej .

Jeśli nie chcecie nie czytajcie.

Dzisiejszego dnia myślałam, myślałam bardzo dużo. Chciałam rezygnować - nie przez to że nie umiem sobie powiedzieć nie, w końcu zjadłam dziś tylko 260 kcal/400 kcal, ale to później, chciałam walczyć, walczę.
Tak właściwie nie wiem czy mam uznać ten dzień za miły czy nie. Dziś przekonałam się jak łatwo wydobyć z głowy najgorsze wspomnienia i jak łatwo odpalić zapałkę strachu. Panicznego, przeszywającego strachu.
Już wiem że ta noc będzie koszmarna. Będę znów 17 latką, będę patrzeć w ich okropne zimne niebieskie oczy, pełne nienawiści i pożądania. Będę słyszała ich głosy i śmiech. Będę nikim. Własnością, którą nigdy nie chciałam być.

W szkole było miło.
 Dziś dowiedziałam się że w szkole mówią na mnie "słodka" bądź "śliczna" gdy o mnie rozmawiają, może i większość by się cieszyła, ja? kiedyś pewnie też.
 Później moja nauczycielka powiedziała że teraz już zaczynam wyglądać jak prawdziwa księżniczka...
 To mną wstrząsnęło, przypomniało mi czasy o których chciałam zapomnieć, czas w których postanowiłam być gruba żeby być brzydka, żeby już nigdy żaden facet na mnie nie spojrzał.
 Żeby oni nie chcieli już nigdy na mnie patrzeć. Jednak waga nie zmieniła za dużo, oni dalej patrzyli, a w dodatku mój przyjaciel... nie nie chcę o tym mówić. W każdym bądź razie słysząc jak ktoś nazywa mnie księżniczką automatycznie chciałam polecieć do sklepu kupić tone słodyczy i jeść a jeszcze po drodze obciąć włosy, moje piękne włosy.
 Nie zrobiłam tego, poczekałam do końca lekcji i szłam do Burgeramtu (urząd w niemczech).
Szłam między stoiskami z jedzeniem a w mojej głowie toczyła się walka, gofry z nutellą, truskawki, chińskie jedzenie, pizza... - "chcesz tego, pragniesz tego słodkiego smaku, poza tym chciałaś być gruba pamiętasz? żeby już nigdy nikt na ciebie nie spojrzał ty nic nie warta su**, ale co to dało, popatrz byłaś gruba a oni patrzyli, co p. zrobił? a nazywał się twoim przyjacielem. Oni będą, oni zawsze będą za tobą pożądać, ale właściwie skoro nawet na grubą patrzyli to co za różnica może lepiej schudnąć?"
Szłam walcząc w głowie sama ze sobą.
 Nie wiedziałam czy chcę dalej chudnąć, bałam się, znów każde spojrzenie powodowało lęk, paniczny lęk, łzy leciały mi z oczu a ja szłam przed siebie.
"Musisz tam iść, mama będzie zła jak tego nie załatwisz", zmusiłam się.
W urzędzie nie było lepiej, czekając na moją kolej ciągle myślałam że ktoś na mnie patrzy, bałam się każdej osoby która wchodziła, bałam się że pojawi się on.
W pewnym momencie wszedł mężczyzna, patrzył, patrzył dokładnie jak on. Znałam ten wzrok, okropne, pełne nienawiści i pożądania oczy. Unikałam jego wzroku, ale automatycznie zaczęłam się trząść i dusić.
Już wiedziałam... atak paniki się zbliża. Zajmij czymś myśli! nie myśl! Nic Ci się nie stanie! Uciekłaś do Niemiec, rzuciłaś wymarzoną szkołę i zostawiłaś narzeczonego samego w kraju by się nie bać, co to dało? głupia idiotka! Nienawidzę cię! Po co w ogóle żyjesz? Tylko kłopoty z Tobą!
Wyszedł... Uśmiechną się do mnie, tym najgorszym z najgorszych parszywych uśmiechów i wyszedł.
Nie uspokoiłam się, podchodziłam do rozmowy w urzędzie trzęsąc się. Wyszłam jak najszybciej.
Chciałam uciec, pobiegłam na U-bahn, czekałam aż podjedzie, jak podjechał wsiadłam i wcisnęłam się w kąt przedziału i tam siedziałam schowana. Wyjęłam książkę. Jeszcze tylko po danonki dla Małego do reala i do domu. Już będziesz bezpieczna. W Realu się uspokoiłam. Przynajmniej na tyle by spokojnie wrócić do domu. Słodycze kusiły, wołały i mówiły że mi pomogą że dzięki nim nie będę musiała się bać - kłamstwo!
One nic nie zmienią! Nawet gruba zawsze będę się bać! Jestem skazana na lęk, dożywotni strach!
I to się nie zmieni. Przy nikim nie czuję się bezgranicznie bezpieczna, nie ma też miejsca w którym bym się tak czuła...

Wróciłam do domu... Czy czuję się lepiej? Sama nie wiem... Nie wiem czy mam siłę iść jutro do szkoły.
Nie wiem czy mam siłę na cokolwiek. Nie wiem nawet czy chcę się odchudzać, a jednak nim cokolwiek zjem patrzę na kalorie, mimo wszystko nie umiem już zacząć się obżerać.
Nie wiem nic. Nie wiem co ze sobą zrobić.

Jutro mam iść na noc do Eli, lubię spać w innych miejscach, przemieszczając się czuję się bezpieczniejsza.

Bilans: 
jabłko 40 kcal
ryż z pieczrkami i łyżka mizerii ok 200 kcal
1 chelbek Wasa 20 kcal.

Czy będę ćwiczyć? myślę że tak, jeżeli znajdę siłę.

6 komentarzy:

  1. kochana, przeraziłam się, czytając tego posta... pamiętaj, że jesteś wartościowa, że to jest tylko twoje ciało i każdy, kto kiedykolwiek zrobił mu jakąkolwiek krzywdę, jest parszywą świnią każdy, kto cię w jakikolwiek sposób zranił. ale te momenty nie stanowią o twojej przyszłości. jeszcze wszystko będzie dobrze, bądź silna. trzymam za ciebie kciuki bardzo, bardzo mocno :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie poddawaj się i walcz, lęk kiedyś minie, stajesz się coraz silniejsza, z każdym dniem coraz lepsza, jesteś wartościowym człowiekiem. Bilans piękny, trzymaj się ciepło :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Odnoszę wrażenie, że ktoś kiedyś Cię skrzywdził? Czy tak było? Stąd ten lęk? Jeśli tak, pamiętaj, że każdy zawsze się patrzył, ale teraz na to zwracasz większą uwagę. Nie przybieraj na wadzę, bo nie chcesz wyglądać jak wieloryb, nie chudnij, by wyglądać jak kościotrup. Po prostu zadbaj o siebie. Jedz ok 1000 kalorii, wtedy nie przytyjesz, ani nie schudniesz. Ćwicz by nabrać mięśni, by być silną, aby się obronić i, aby wyglądać lepiej. Zrób to dla siebie. A jak masz dużo czasu, zapisz się na boks, czy coś. Tak dla poczucia własnego bezpieczeństwa. Może lęk kiedyś przejdzie? Ale jak ma przejść, skoro nic się nie dzieje? Zrób coś, przez co będziesz czuła siłe, by odbić atak(?) Niemcy to duże państwo, gdzie jest dużo ludzi. Na ulicy, w urzędzie, w szkole, na przystanku, gdziekolwiek są ludzie nic Ci nie grozi, zawsze możesz wrzeszczeć, użyć gazu pieprzowego, jeśli takowy masz w torebce. Jest milion możliwości! Spróbuj, walcz ze strachem! Nie daj się temu, bo wyjdzie Ci to na złe.
    Jestem tu, jeśli będziesz chciała pogadać, pisz.
    Miłego wieczoru, kochana :***

    OdpowiedzUsuń
  4. W takiej sytuacji komentarz może paradoksalnie przybić. Wiem o tym, dlatego postaram się napisać go ostrożnie. Wiem na pewno, że jesteś wartościową osobą. Ciepłą, wrażliwą. Wspierasz mnie i dziękuję Ci za to bardzo. Chciałabym się szczerze odwzajemnić. Nie wiem, czy umiem, ale postaram się. Wiesz... wszystko jest kwestią naszej głowy - Twój lęk jest większy niż ma to swoje uzasadnienie w realnym świecie i masz tego świadomość. W takich okolicznościach jak opisane sądzę, że jesteś raczej bezpieczna - zresztą podejrzewam, że masz ułożone życie w taki sposób, by tak właśnie było. Jak najbezpieczniej. Nie umiem napisać chyba nic ponad to. Nie chcę składać słów na siłę. Ściskam Cię mocno - nie rezygnuj z przyszłości ze względu na przeszłość, może być pięknie. Masz wspaniałego narzeczonego, aż łzy podeszły mi do oczu, zazdroszczę Ci! Jeszcze wszystko się ułoży. Trzymam za Ciebie kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem co napisać. Jedyne co mi przychodzi do głowy i co umiem ubrać w słowa to współczucie, ale to raczej Ci nie pomoże, a szkoda. Chciałabym pomóc.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznam się, że nie miałam pojęcia co napisać w komentarzu. Przeczytałam Twój wpis i po prostu wyszłam, bo żadne słowa mi się nie kleiły. Chociaż może i nie, kleiły, ale bardzo niecenzuralne, których nie wypada tu pisać wobec tych osób, które ewidentnie Cię skrzywdzili... Strasznie mi przykro, że musiałaś coś takiego przeżyć, że w ogóle jakakolwiek kobieta na świecie musiała przez coś takiego przejść. Cieszę się tylko, że masz ogromne wsparcie wśród najbliższych, bo bez bliskich osób ogólnie ciężko by było przejść przez życie a w chwilach, gdy jest źle szczególnie. Cóż mogę więcej napisać? Chciałabym, żeby wszystko się kiedyś powolutku małymi krokami u Ciebie ułożyło, żebyś nie musiała bać się zwykłego wyjścia na ulicę, żebyś nie musiała uciekać dokądkolwiek i przed kimkolwiek, żebyś po prostu była szczęśliwa gdzie chcesz i sama ze sobą, czując się w pełni wartościową osobą nie ważne czy szczupłą, czy grubszą, taką jaką po prostu Ty będziesz chciała.

    OdpowiedzUsuń